„Doktor Grant” to kolejna książka C. Maura, która mnie zachwyciła. Ta seria to taki pewniaczek. Jak sięgałam po drugi tom to byłam pewna, że ta książka nie tylko poprawi mi humor, ale też będzie taką czystą przyjemnością. I myślę, że trzecia książka z serii również mi się spodoba i utrzyma ten sam poziom, co pierwszy i drugi tom.
„Doktor Grant” to powieść, która łączy w sobie romans z humorystycznymi sytuacjami. Pierwsze rozdziały bardzo mnie rozbawiły. To co się tam działo było takie mało realne, ale przecież w życiu wszystko jest możliwe.
Książka ta nie jest tylko infantylnym romansem, ale porusza też poważne tematy. Jest to książka z przesłaniem. Główna bohaterka musi się zmierzyć z przeszłością, a Noah musi wybrać co jest dla niego w życiu ważniejsze: miłość czy praca? To się tak wszystko fajnie przeplata, że pomimo tych trudniejszych momentów z którymi mierzą się bohaterowie, to zapamiętam tę książkę jako fantastyczną rozrywkę.
Podobała mi się relacja naszych głównych bohaterów i to w jakich okolicznościach się narodziła. Jestem zachwycona postacią Noah, o którym miałam zupełnie inne wyobrażenie po „Until You”.
Także polecam! Genialna historia. Nawet nie potrafię zdecydować czy bardziej podobało mi się „Until You” czy „Doktor Grant”. Bardzo wyrównany poziom. Także czekam na kolejną część serii „Off – Limits”.
Zdecydowanie tytuł na najbardziej oryginalny pomysł na książke zdobywa autorka Doktora Granta! Już od samego początku jak tylko Amara wylądowała na kozetce doktora Granta nie mogłam przestać się śmiać! To od początku też tłumaczy inną naturę ich relacji i jednak chemie jaka była między nimi. Mimo to mam problem z określeniem czy jednak nie było to wszystko nieco za szybko. Niewiele w zasadzie spędzili ze sobą czasu a więcej nawet chyba było tych intymnych chwil no ale to zrzućmy na karb tego czym zajmowała się Amara😉.
Drobny zgrzyt pojawia się również w kotekście zatrudnienia doktora Granta przez dziadka Amary - ta historia była niezwykła i powiem szczerze, że nie wiem co kierowało Haroldem. Wiedziałam za to że im bardziej on i matka Amary naciskali by tych dwoje nie spotykało się, tym bardziej ich pchali ku sobie. Gregory od początku nie wzbudził mojej sympatii, wydał mi sie mocno śliski i choć finalnie nie moge mu nic zarzucić nie wzbudził żadnych emocji.
Końcówka była nieco dramatyczna i normalnie pewnie by mnie nie przekonała, bo zachowanie Noah było w moim odczuciu przykre, jednak cała ta historia miała w sobie taką fajną lekkość, humor no i bardzo ciekawy pomysł wykorzystania zawodu inżynera że czytało się ją bardzo przyjemnie. Ma też bardzo ważny morał i to również jeden z atutów tej powieści. A jaki? Musicie przeczytać, żeby się przekonać 😉.